Saturday, February 26, 2011

Stop your whining! Sheesh, what a wimp!


The next morning we went to the upper deck for breakfast.
Następnego dnia wspięliśmy się na górny pokład, gdzie serwowano śniadanie.

There was a curious altar in the dining room. I forgot to ask who it was devoted to, but I like to think it was the captain who saved the 'Dresden' passengers.
W jadalni znajdował się osobliwy ołtarzyk. Zapomniałam zapytać komu był poświęcony, ale wyobrażam sobie, że może kapitanowi, który uratował pasażerów 'Dresden'?

Designated smoking area. Only for the warm-blooded.
Palarnia na statku. Tylko dla ciepłokrwistych.

Without a map or a watch, we made it just in time to witness the changing of the guard we wanted to see. It was great. The ceremony itself was long and boring, but the highlight were the soldiers. What a bunch of klutzes!
Bez mapy i zegarka trafiliśmy na zmianę warty, którą chcieliśmy obejrzeć. Było warto. Bo chociaż ceremonia to przedłużające się w nieskończoność flaki z olejem, to atrakcją byli sami żołnierze. Co za ofermy!

The commanders are saluting in the back. Don't be fooled by their virile poses, they spent most of the ceremony gossiping and texting.
W tle salutują dowódcy, ale niech Was nie zmylą ich prężne pozy. Większość ceremonii przeplotkowali i przeesemesowali.

Note the klutz to the very right. The lack of synchronization was nothing yet. While preparing for the ceremony in the arcades and repositioning their weapons, the soldiers repeatedly accidentally pointed their guns at the crowd.
Zwróćcie uwagę na ostatnią w szeregu ciapę. Brak synchronizacji to jeszcze nic. Przygotowując się w podcieniach do ceremonii i przekładając broń, wojacy wielokrotnie niechcący celowali w widzów.

The whole picture was completed by a man reading a long and boring history of the palace. What I did like were soldiers' coats and gaiters. And how often do you get to see soldiers sporting beards?
Całości dopełniał pan czytający z kartki potwornie długą i nudnawą historię pałacu. Ale podobały mi się wojskowe płaszcze i ochraniacze. No i jak często można zobaczyć żołnierzy z zarostem?

gif animator

Excess snow is collected on city squares and later taken away by trucks.
Nadmiar śniegu jest gromadzony na placach, a potem wywożony ciężarówkami.

Dog eat dog. Bird eat bird?

That day we relied on Palestinian immigrants for food. For lunch and dinner we had falafel. At this little place facing a busy street I had a plan to photograph stroller pushing passersby. But the food arrived so quickly that I abandoned the camera to chow. I do regret it, as during our short meal we saw at least 30 strollers!
Tego dnia żywiliśmy się u palestyńskich imigrantów. Na lunch i obiad jedliśmy falafel. W tym malutkim barku z oknami wychodzącymi na ruchliwą ulicę postanowiłam uwiecznić przechodniów z wózkami. Ale nasze jedzenie zostało podane tak szybko, że odstawiłam aparat i rzuciłam się jeść. Żałuję, bo w ciągu naszego krótkiego posiłku zobaczyliśmy co najmniej 30 wózków!

As you can see we played quite a bit of backgammon on this trip. Here, at the ship lounge, secretly drinking a bottle of akvavit.
Jak widzicie sporo na tej wycieczce graliśmy w tryk-traka. Tutaj w salonie na statku, gdzie ukradkiem popijaliśmy butelkę akvavitu.

And this is the reason why we came to Sweden. Lee's favorite band, Bright Eyes, was playing in Stockholm and the trip was Lee's 30th birthday gift (yes! he's 30 now!). I definitely don't share Lee's love for Bright Eyes, actually quite the opposite. A few years back we went to their gig in New York. The venue was great, our friends were there, and I found the concert so thrilling that I... passed out.
A to powód, dla którego przylecieliśmy do Szwecji. Ulubiony zespół Lee, The Bright Eyes, grał koncert w Sztokholmie, a wycieczka była urodzinowym prezentem na trzydziestkę Lee (tak! ma już całe 30 lat!). Ja nie podzielam miłości Lee do Bright Eyes, wręcz przeciwnie. Kilka lat temu poszliśmy na ich koncert w Nowym Jorku. Miejsce było świetne, byli z nami nasi przyjaciele, a koncert tak mnie zelektryzował, że... zasnęłam.

We were really surprised when we found out that we had tickets for an upper floor seated area, and not the general access one. We bought the tickets from a Swedish site, with not a word in English, so I guess we didn't know what we were buying. It worked out great as the seats were comfortable (great for those of us who planned on snoozing...) and there was a bar nearby!
Byliśmy bardzo zdziwieni, kiedy odkryliśmy, że mamy bilety na górny poziom z miejscami do siedzenia, a nie na płytę. Bilety kupowaliśmy przez szwedzką stronę, gdzie nie było słowa po angielsku, więc właściwie nie wiedzieliśmy co kupujemy. Świetnie się złożyło, bo siedzenia były wygodne (świetne dla tych z nas, którzy planowali drzemać...) a w pobliżu był bar!

I kept my favorite pics from Stockholm and a few Swedish impressions for the next post.
Na następny raz zostawiłam moje ulubione zdjęcia ze Sztokholmu i kilka szwedzkich impresji.

12 comments:

  1. Lee ma fajna czapkę (od dawna mi się podoba) i bardzo fajna żonę :)

    ReplyDelete
  2. O to wszystkiego najlepszego dla Lee :D

    ReplyDelete
  3. Miami: Bardzo dziękuję w imieniu swoim i czapki :)

    Anonim: A dziękuję, przekażę!

    ReplyDelete
  4. Gosia jesteście przeboscy-ten tryktrak i butelka upijana z ukrycia,prezent dla Lee..jak czytam Twoje posty to na usta cisną mi się tylko dwa słowa-zajebiści ludzie ;)
    Pozdrawiam
    Marcelina

    No i najlepszego dla trzydziestolatka! ;)
    Ahh i muszę sprawdzić ten jego ulubiony zespół,może nie zasnę ;))

    ReplyDelete
  5. whats with the sudden interest in strollers?

    Bright Eyes rocks. They get a lot of play on my favorite station here - wfuv. Y'all should listen to them on the web.

    ReplyDelete
  6. Marcelina: Dzięki! Zostawiasz najsłodsze komentarze :) Życzenia przekazane!

    Buddhag33k: It's not what you think :) I guess I should have explained it. I will in the next post.
    Please do not encourage the Bright Eyes disease!

    ReplyDelete
  7. Jesteście wspaniałą parą o super podejściu do życia :D Kocham Twoje tweety, szczególnie ten o słoiku samobójcy :D

    ReplyDelete
  8. To i ja sie dolacze do zyczen urodzinowych dla pana w srednim wieku (zarcik)! Duzo zdrowia, szczesci i pomyslnosci!

    ReplyDelete
  9. nie widziałam całej zmiany warty, ale i jej fragment nie zrobił na mnie wrażenia. Faktycznie coś w niej było chaotycznego i niedopracowanego..
    Za to wystawy sklepowe, to inna bajka! Wpatrywałam się w nie jak zahipnotyzowana. Jak nie design,to jedzenie. Raj! ;) Bałam się czasem wchodzić do środka z troski o zawartość portfela..
    Bardzo spóźnione 'Sto lat' dla Lee ;)

    ReplyDelete
  10. Anonim: Haha, dziękuję :)

    Marta: Starszy pan dziękuje!

    Maddie: Dziękuję! No właśnie, my też staraliśmy się mieć klapki na oczach, bo nasz budżet nie pozwalał na zakupy. Do pięknych wintydżowych second handów nawet nie wchodziłam...

    ReplyDelete
  11. Mmmm, Szwecja, ale fajnie ;) Świetna ta wystawa za oknem, gdzie książeczki (chyba że to pocztówki) przywieszone są na sznurku spinaczami. Moja siostra przywiozła ten zwyczaj z Danii i czasem dekoruje w ten sposób swój pokój. Mnie się to bardzo podoba :)

    ReplyDelete
  12. Cześć Kasiu! Zgadza się, to książki, nie pocztówki. Mnie też to się podoba i nawet myślałam, żeby wieszać książki, które aktualnie czytamy, ale siedzę obecnie w wielkim tomie Daviesa, żeby go powiesić potrzebny byłby nie licho sznur ;)

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?