Friday, May 21, 2010

Jeśli tylko wspomnisz rajtuzy i pelerynkę, to wracam do domu.

We’re in Europe! I generally like flying but this time I was paranoid. The angry Icelandic volcano fed my imagination and I spent the whole trip waiting for the ash clogged engines to stop working. I was genuinely surprised when we landed safely.

On transatlantic flights from NY/NJ area you usually enter Europe over Ireland, but we had to fly around the ash cloud and entered over Portugal. This added 1,5 hours to the already long flight. We were lucky though. The next day the airspace over the Iberian Peninsula was closed and flights were redirected to go over Northern Africa.

We flew on Jet Airways, which is an Indian carrier. I didn't expect much and was blown away. I'm used to passengers fighting over handkerchief sized blankets, having to pay for headphones and being tortured with Ben Stiller movies. Not here! Pillows, full sized blankets and free headphones for everyone! Library of Hollywood and Bollywood movies, both classics and the most recent ones, music videos, live news, video games, anything you might want.

And now the best part: the food. I'm not kidding. I too had believed that a great meal on a plane was an oxymoron. Not on Jet Airways. The dinner service started with flight attendants passing wet hand towels around. For your meal you could choose either an American-cafeteria style chicken or a vegetarian Indian dish. We both went with the Indian option. It was served on real tableware, meaning real plates, silverware (including knives!), glasses and coffee cups. The meal was truly delicious and consisted of salad, basmati rice, yellow peas curry, chick peas masala, spicy pickled vegetables, plain yogurt, cardamom bread pudding, water, coffee and unlimited wine, beer or mixed drinks. Now beat that, British Airways!

The rest of the trip wasn't very eventful. We changed planes in Brussels, flew to Kraków, took a train from the airport to the main train station, then a train to Gliwice, and finally a cab home.

It took us a while to get used to the time change. The first few nights were the worst. We couldn't sleep. Desperate, we found ourselves doing shots of vodka at 5am, hoping to get drunk enough to pass out.


Jesteśmy w Europie! Ogólnie lubię latać ale tym razem miałam paranoję. Wściekły islandzki wulkan karmił moją wyobraźnię i całą podróż spędziłam w oczekiwaniu na to, że zatkane pyłem silniki przestaną pracować. Byłam szczerze zdziwiona kiedy bezpiecznie wylądowaliśmy.

Podczas lotów transatlantyckich z rejonu Nowego Jorku i New Jersey do Europy przeważnie wlatuje się nad Irlandią ale my musieliśmy okrążyć chmurę pyłu i wlecieć nad Portugalią. To dodało półtorej godziny do już i tak długiego lotu. Ale i tak mieliśmy szczęście. Następnego dnia strefa powietrzna nad Półwyspem Iberyjskim została zamknięta i loty przekierowywane były nad Połnocną Afryką.

Lecieliśmy Jet Airways, które są liniami indyjskimi. Nie oczekiwałam wiele i byłam bardzo mile zaskoczona. Przyzwyczajona jestem do pasażerów walczących o koce wielkości chusteczek do nosa, do płacenia za słuchawki, do bycia torturowaną filmami z Benem Stillerem. Nie tutaj! Poduszki, normalnego rozmiaru koce i darmowe słuchawki dla wszystkich! Kolekcja filmów z Hollywood i Bollywood, klasyków i tych najnowszych, teledyski, wiadomości, gry komputerowe, czego tylko dusza pragnie.

A teraz najlepsza część: jedzenie. Nie żartuję. Ja też wierzyłam, że świetny posiłek w samolocie to oksymoron. Nie w Jet Airways. Serwis obiadowy rozpoczął się od rozdania przez stewardessy mokrych ręczników do rąk. Do wyboru były typowo amerykański kurczak lub wegetariańskie danie indyjskie. Oboje wybraliśmy opcję indyjską. Obiad podany był na prawdziwej zastawie, czyli na prawdziwych talerzach, z prawdziwymi sztućcami (z uwzględnieniem noży!), szklankami i filiżankami. Posiłek był naprawdę pyszny i składały się na niego sałatka, ryż basmati, curry z żółtego grochu, masala z ciecierzycą, ostre kiszone warzywa, jogurt naturalny, pudding chlebowy z kardamonem, woda, kawa oraz nieograniczone wino, piwo lub drinki. Pobij to, British Airways!

Dalsza część podróży nie obfitowała w wydarzenia. Mieliśmy przesiadkę w Brukseli, dolecieliśmy do Krakowa, pojechaliśmy kolejką z lotniska na dworzec, potem pociągiem do Gliwic, i na koniec taksówką do domu.

Długo zajęło nam przywyczajenie się do nowej strefy czasowej. Pierwsze noce były najgorsze. Zdesperowani, o 5-tej rano piliśmy wódkę, w nadziei, że upijemy się i w końcu zaśniemy.




Bitter Stomach Vodka might not sound appetizing but it tastes really good.


On the second morning we made omelets, breakfast potatoes and bloody marys and enjoyed the meal on the balcony. If only we knew that it was going to be the last sunny day before two weeks of rain...

Drugiego dnia rano zrobiliśmy omlety, smażone ziemniaki i krwawą mary, i zasiedliśmy do posiłku na balkonie. Gdybyśmy tylko wiedzieli, że to będzie ostatni słoneczny dzień przed dwoma tygodniami deszczu...


We went out for a drink and to find out what's happening in the city. We discovered that a street theatre performance was about to take place in a nearby park. We rushed there and waited around. Nothing happened. It wasn't until we returned home that I realized that we were in the wrong park.

Poszliśmy na drinka i żeby dowiedzieć się co się w mieście ciekawego dzieje. Odkryliśmy, że za chwilę w pobliskim parku miejskim rozpocznie się przedstawienie teatru ulicznego. Popędziliśmy tam i czekaliśmy. Nic się nie wydarzyło. Dopiero po powrocie do domu zorientowałam się, że pomyliłam parki.


My dad.
Mój tato.



We went for a short trip to Cieszyn where I went to college. It was supposed to be our get-away, first one in months, so we kept it a secret. It felt wrong to keep it from my friends. I was about to call them when we got sleepy and then we woke up 13 hours later. The switch to the new time zone was made!
We'll be back soon to see our friends!

Here's Lee picking a nettle. It was a dare. Lee wasn't familiar with the plant and didn't know that nettle leaves are known for their extremely stinging hairs. I lost!

Pojechaliśmy na krótką wycieczkę do Cieszyna, gdzie ja studiowałam. To miał być nasz pierwszy od miesięcy wyjazd we dwoje, więc trzymaliśmy to w tajemnicy. Jednak źle się czułam z tym, że ukryłam to przed przyjaciółmi. Postanowiłam zadzwonić do nich, ale zachciało mi się spać i obudziłam się po 13-stu godzinach. Dokonało się przestawienie na nowy czas!
Niedługo wrócimy spotkać się z przyjaciółmi!

Tutaj Lee zrywa pokrzywę. Chodziło o zakład. Lee nie znał pokrzywy i nie wiedział, że liście parzą. Przegrałam!



The view from our room. The river you can see in the background, Olza, marks the border with Czech Republic.
Widok z naszego pokoju. Rzeka Olza w tle wyznacza granicę z Czechami.



Lee played a rock ballad...
Lee zagrał balladę rockową...


And some hard rock...
Trochę ostrego rocka...


And a guitar solo...
I solówkę na gitarze...


In Czech Republic pouring beer is an art. Beer foam must be three fingers thick.
W Czechach lanie piwa jest sztuką. Piwna pianka musi być wysoka na trzy palce.



The tea we drank is a caffeine bomb. It saved me many times when I had to study for my finals. It's does keep you up all night. Not this time. The 13 hours of sleep I mentioned earlier happened right afterwards.

Herbata, którą piliśmy jest kafeinową bombą. Uratowała mnie wiele razy, kiedy musiałam się uczyć do egzaminów. Naprawdę nie śpi się po niej całą noc. Jednak nie tym razem. Wspomniane wcześniej 13 godzin snu miały miejsce zaraz po herbatce.





At breakfast Lee ordered an omelet and then was deeply disturbed to discover whipped cream and powdered sugar on his plate. He's an omelet purist.

Na śniadanie Lee zamówił omlet i był głęboko poruszony obecnością na talerzu bitej śmietany i cukru pudru. Lee jest omletowym purystą.

9 comments:

  1. Twoje zdjecia sa jednymi z wielu rzeczy przypominajacymi mi jak bardzo chce znow jechac do Czech! :D
    jestescie tak pozytywni , ze juz Was uwielbiam :D

    ReplyDelete
  2. Awesome. I am so glad y'all made it safely. Please keep these coming. It is nice to see some place so different.
    Lee, I agree. Powdered sugar, what is that - IHOP? and dude, they had to go over nettles in your outdoor training!
    Take care to you both.

    ReplyDelete
  3. no to ladnie! juz chcialam robic wyrzuty, ze nie daliscie znac, ale rozumiem:))) mam nadzieje, ze niedlugo wpadniecie zas! albo moze w jakies gory sie wybierzemy?? trzeba tylko bedzie poczekac, az troche wyschna:)))
    a w ogole ja dlugi bedzie przystanek w polsce?
    pozdrowienia
    ania i glowa

    ReplyDelete
  4. Maddie: Dzięki :-)
    Donnie: Great to hear from you, Cuz! I missed your witty remarks!
    Ania i Głowa: Jasne, że wpadniemy i to niedługo. Dam zawczasu znać! W góry bardzo chętnie, ale nie przywieźliśmy przyzwoitych butów. To może z piwkiem na Górę Zamkową? :-)

    ReplyDelete
  5. szkoda ze sie nam nie uda spotkac w cieszynie, ja dopiero bede 26 lipca... ale zaproszenie do Londynu nadal aktualne jesli znajdziecie czas :-)
    A przy okazji: gdzie sie zatrzymaliscie w Cieszynie? Pozdrowienia
    Ania W.

    ReplyDelete
  6. Jak sie trzymacie po powodzi? W Gliwicach polibuda pływa!

    ReplyDelete
  7. Ania W.: Szkoda, że się rozminiemy... Uważaj, jeszcze złapiemy Cię za słowo i skorzystamy z zaproszenia! :-) Zatrzymaliśmy się w Dworku.

    157: Trzymamy się :-) Straż odpompowała nam wodę z piwnicy. Bo my jesteśmy właśnie zaraz przy polibudzie. A Wy gdzie? Domagam się dostępu do bloga! Napisz proszę do mnie na maila bo nie wiem jak się z Wami teraz skontaktować!

    ReplyDelete
  8. Wish I was there with the both of you - it looks beautiful!

    ReplyDelete
  9. Glenn: We wish you were here!

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?