Sunday, September 4, 2016

Half of me is all about apathy, and the other half just doesn't care.


Wyjechała Susannah, przyjechała Miśka. I mama Miśki na chwilę też. Moja ulubiona sytuacja z tej wizyty. Siedzimy z Miśką w Księgarni Bona i, w poszukiwaniu prezentu na chrzest, przeglądamy książki dla dzieci (swoją drogą, polscy autorzy miażdżą! zobaczcie to albo to!). Kiedy wychodzimy, zaczepia nas pan zza lady: 'A były panie na dole? Tam jest bardzo fajna przestrzeń - kawę można wypić, książki poprzeglądać." Nadstawiamy uszu. Zachęcony pan kontunuuje: "Z dziećmi można przyjść." Wydajemy z siebie zsynchronizowany jęk irytacji i natychmiast ruszamy do drzwi. Mina pana!

Kolorowanka na uspokojenie w nowej sytuacji politycznej. Tłumaczenie dedykacji: Lee.

Epicentrum złego smaku - torturowane drzewa i wystawa antyaborcyjna u Piotra i Pawła.

W Narodowym zobaczyliśmy wystawę o modzie w PRL. O rety. Za niektóre eksponaty dałabym się pokroić. Na przykład za tę czapkę z grzywką, której niestraszny wiatr!

Albo za tę koszulę. Podobne rzeczy wychodziły spod rąk mojej mamy we wczesnych latach 80-tych.  

Wszystko.

Wyjechała Miśka, przyjechał Mike. Ostatni raz widzieliśmy się z nim w Paryżu. Od tamtego czasu sporo się zmieniło i teraz Mike i jego islandzka dziewczyna mieszkają i pracują w Kurdystanie. Lee przeciągnął kumpla po krakowskich barach tak dokładnie, że do autobusu na lotnisko Mike biegł rano po godzinie snu, z otwartą walizką, gubiąc po drodze części garderoby (true story). 

Lee mówił, że nam w żadnym wypadku nie zamieszczać tego brzydkiego zdjęcia brzydkiej stopy. Buahaha. Oto zdjęcie stopy.

Dwa dni w Gliwicach.

Warsztaty kuchni krakowskiego getta w Fabryce Schindlera. Była zupa, kotlety z warzyw, smalec, chleb i ciastka z fasoli. Temat gotowania 'z niczego' to kroplówka z glukozy dla mojej wyobraźni. Pamiętam jak w dzieciństwie przeczytałam o plackach z żołędzi w książce survivalowej i od tego czasu marzyłam żeby zgubić się w lesie. Udało się, ale zanim zaczęłam się zastanawiać jak zemleć żołędzie na mąkę, uratowała nas wracająca z wystawy grupa kynologów i odstawiła do domu autokarem pełnym grzecznych psów.

Kawałek projektu Satysfakcja gwarantowana Joanny Rajkowskiej w MOCAKu. Wielka szkoda, że napoje nie są do kupienia. Serwowalibyśmy gościom dla draki.

Mistrz nagłych drzemek w akcji.

"Hey baby! Baby, go home, man! It's 3 o'clock in the morning. What the fuck are you doing out?"

Czy jest coś bardziej krakowskiego niż gołębie i tramwaje?

Surrealne scenki poranne - panowie remontujący elewację na trzecim piętrze przychodzili bawić się z kotem.

4 comments:

  1. whoa, to jest jeden gołąb rozcięty na pół? niezła jazda! (dosłownie)
    tak, jestem jedną z niewielu osób, ktora też zrobilaby zdjęcie w tej sytuacji.

    polski lee jest absolutnie świeży i rozczulający. niech nigdy nie nauczy się mowić w 100% poprawnie, polszczyzna na tym straci! ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hehe, mamy całą kolekcję i od lat planujemy kalendarz z gołębimi umarlakami.

      Wiem! Jak mi zacznie mówić jak Miodek, to będę płakać. Mój ulubiony kawałek tu: http://anothermanstenderloin.blogspot.com/2012/03/to-nie-jest-zwyky-baru.html

      Delete
  2. Uwielbiam jego polski hehehe, a na żywo pewnie dopiero robi wrażenie! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No czasem aż za wielkie... Kiedy na Kleparzu Lee poprosił o 'bułkę z czarnuszkiem' to myślałam, że będę mieć wylew.

      Delete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?