Wednesday, February 18, 2015

So the bear wiped his ass with the rabbit.

My driving skills are impressive. Unforgettably impressive. Our friend Chris has been quoting the ride with me as the single most traumatic event of his life. My father-in-law screamed out of fear in the passenger seat. I have rammed into an 18 wheeler and I have ran the car off the road. Do you think I suffer from a case of bravado? Nope, I also happen to drive like Ross.

Lee thought I was nuts when I told him where I was planning on going. Craggy Gardens is an overlook on the Blue Ridge Parkway - one of the cult American roads that leads through the highest range of the Appalachians - the Blue Ridge Mountains. The road is narrow, very winding, and quickly ices over from all the water coming down the mountainsides.


And so I went.
Moje umiejętności kierowania samochodem robią wrażenie. Niezapomniane. Nasz przyjaciel Chris od lat wspomina jazdę ze mną jako najbardziej traumatyczne chwile swojego życia. Teść w siedzeniu pasażera krzyczał ze strachu. Zdarzyło mi się staranować tira i spaść z drogi. Myślicie, że szarżuję? Gdzie tam, przy tym wszystkim jeżdżę jak Ross.

Lee pukał się w czoło kiedy powiedziałam mu dokąd się wybieram. Craggy Gardens to punkt widokowy na Blue Ridge Parkway - jednej z kultowych amerykańskich tras prowadzącej przez najwyższe pasmo Appalachów, Pasmo Błękitne. Droga jest wąska, bardzo kręta i przez spływającą z gór wodę łatwo się obladza. 

Pojechałam.





The polarizing filter gave this picture a case of Mordor sky.
Filtr polaryzacyjny zrobił mi niebo z Mordoru.


Surrounded by perfect silence, I was hiking up the trail. It wasn't until I reached the top that I remembered that I was in bear territory. On my way back, I was a one-man orchestra, jingling the keys, stomping loudly and singing out of tune (and nervously glancing at all bushes).  Wędrowałam sama szlakiem w górę, było idealnie cicho. Dopiero na szczycie mi się przypomniało, że to niedźwiedzie terytorium. Wracałam jak człowiek-orkiestra wymachując kluczami, tupiąc i fałszując (i nerwowo łypiąc na wszystkie krzaczory).


8 comments:

  1. Jak Ross- hahhaha :)
    Foty roślinne- zbieram szczękę z podłogi-cudowne, zdjęcie 11- kwitnąca wiśnia ?;)
    pozdrawiam z zielonej góry:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ano! Dziecko kwitnącej wiśni i bawełny (ale są też ploty, że ojcem był jednak marshmallow).

      Delete
  2. Przepięknie tam! (Jeden wykrzyknik to za mało, więc : !!! )

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pięknie! Przejście całego szlaku Appalachów zawsze siedzi mi gdzieś tam w głowie. 3500 kilometrów, 12 stanów. Pracowałam kiedyś z babką, która rzuciła pracę, sprzedała dosłownie wszystko i z czwórką swoich nastoletnich dzieci, psem i dwoma gitarami poszła przejść kontynent wszerz, a potem cały szlak.

      Delete
  3. Oj tam oj tam najważniejsze, że dałaś radę i teraz wiesz, że możesz dalej sama gdzieś pojechać bez taranowania kogoś na drodze :D:D

    ReplyDelete
    Replies
    1. No niekoniecznie... po powrocie do Asheville niemal się wrąbałam w samochód na skrzyżowaniu. Mieszanki znaków stopu i pięknych widoków powinny być nielegalne.

      Delete
  4. zdjęcia pierwsza klasa, w ogole, ladnie w tej Karolinie !

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! Byłaś w Charleston? Wybieram się od lat i jakoś zawsze mi nie po drodze. A to podobno jedyne miejsce, które ratuje honor Południowej.

      Delete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?