Friday, May 2, 2014

We dinosaurs are doomed, I just know it.

I feel like that longhorn cowfish in a jar - trapped. Trapped at home, as it's always cold and raining. Trapped in the city, as it's been a while since we got to leave Boston and there's not a trip on the horizon. Stuck in the States, as I probably have a year left till my citizenship. My horns are banging at the walls.

I'm reheating old stuff, pass your plate.
Czuję się jak ta kostera rogata w słoiku - uwięziona. Uwięziona w domu, bo ciągle pada i zimno. Uwięziona w mieście, bo dawno poza Boston nie wybyliśmy i w najbliższym czasie też się nie zapowiada. Uwięziona w Stanach, bo do obywatelstwa został mi jeszcze pewnie rok. Stukam rogami o ściany.

Odgrzewam zatem stare kotlety, podaj talerz.


Cowfish does a trick - when it dies, it releases a potent poison and takes the company out as well. Kostera robi taki myk, że kiedy umiera, to wypuszcza z siebie silną truciznę i zabiera towarzystwo ze sobą. 

The whole shell of the giant clam weighs 400 pounds. A live giant clam looks like a piece of art inspired by LSD (here). Cała skorupa przydaczni olbrzymiej (największego małża) waży 180 kilo. A żywa przydacznia wygląda jak dzieło sztuki inspirowanej LSD (tutaj).

These shells make me think of this. Vomit.
Te muszle kojarzą mi się tak. Bełt.

Huge molester sloth.
Ogromny leniwiec-molestator.

Even though the Harvard Natural History Museum is a fairly new institution, the stuffed animal collection is old and inherited from the Harvard Museum of Comparative Zoology. It makes quite a gruesome impression, as some 19th century specimen look like rotten meat covered in oil paint. For once I did not mind glass showcases. Chociaż Harwardzkie Muzeum Historii Naturalnej to dość nowa instytucja, to sama kolekcja wypchanych zwierząt jest leciwa i odziedziczona w spadku po Harwardzkim Muzeum Zoologii Porównawczej. Wrażenie robi ona nieco makabryczne, bo niektóre XIX-wieczne eksponaty wyglądają jak rozłożone mięso pomalowane farbą olejną. Tym razem wyjątkowo nie złorzeczyłam na szklane gabloty.

And since we are on the subject of stuffed animals, during our last visit to Baltimore, my favorite junk store was holding a raffle. The prize was a stuffed head of a huge boar. The chances of winning were staggering - right before the drawing not a single ticked had been purchased. But, crap! How do you fly with a boar head, and even more so, how do you live with one? A skoro jesteśmy w temacie wypchanych zwierząt, podczas naszej ostatniej wizyty w Baltimore, mój ulubiony sklep ze starociami robił imprezę z loterią fantową. Fant był jeden - wypchana głowa ogromnego odyńca. Szanse na wygraną były ogromne - tuż przed losowaniem nikt jeszcze nie kupił losu. Ale kurde, jak tu podróżować samolotem z głową, a przede wszystkim, jak potem z tą głową mieszkać?



3 comments:

  1. Gosia! nie daj sie! moze jakiś cykl czegoś w bostonie? np najlepsze hmm coś do jedzenia? kawiarnie? lodziarnie? albo jakiś przepis nam udostępnisz? (ech te przeklęte pierogi z soczewicą, kiedyś je zrobię :D)

    ReplyDelete
  2. Niedawno widzialam w TV pania, ktora wypychala swoje zdechle pupile- koty i psy, przemawiala do nich, a nawet z nimi spala...ekhh.. Pozdrawiam z Greenbelt:-)

    ReplyDelete
  3. Podobno w świecie wypychanie pupili to niezły biznes.A jak podróżować z głową odyńca? Może spróbować zrobić z tego czapkę ;)

    Zawsze zastanawia mnie czy takie wypchane zwierzaki zmarły śmiercią naturalna i zostały znalezione czy są do takich wystaw zabijane?

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?